niedziela, 31 stycznia 2016

Kino Muza...

Wychodzimy do tego studyjnego kina cyklicznie. Wyjścia nasze są traktowane przez dzieci już dużo lepiej niż po pierwszej wizycie, ale jeszcze sporo przed nami.

Misiakom trudno znaleźć radość z kinie w którym nie ma popcornu i coli ze słomką, w którym jest tylko jedna sala kinowa i  w którym oglądamy zupełnie inne filmy niż produkcje z kinowych multipleksów. Nie mówię, że repertuar Multikina na przykład jest dla mnie nie do zaakceptowania. Absolutnie nie. I nie oceniam krytycznie tego, że chodzicie na wyświetlane tam filmy. 

Ja jednak, jako szkolna mama wprowadzę Misiaki w świat filmów, do których dostęp jest znacznie trudniejszy, a które naprawdę w wyjątkowy sposób uczą... Niekiedy te filmy są trudne, niekiedy przez długi czas oglądania wydają się nawet nudne. Ale uwierzcie mi, każdy z tych filmów coś za sobą niesie, każdy z tych filmów czegoś uczy, każdy dotyka ważnych, wyjątkowych spraw, przeżyć, uczuć, wydarzeń, które mają miejsce w życiu każdego z nas, a o czym trudno czasem opowiedzieć, co czasem trudno przeżyć. 
Nie złośćcie się na mnie, że będę ten projekt kontynuować. Uwierzcie mi- to zaprocentuje. 
A i Misiaki to zrozumieją... Zobaczycie... 

A oczywiście przed seansem (który zawsze poprzedzony jest krótką prelekcją dotyczącą poruszanych w filmie treści) mamy czas na pogaduszki i podjadanie :-)





















W Kinie Rialto, w którym byliśmy trzy razy bywa podobnie. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz